Dwóch mężczyzn siedzi naprzeciwko siebie na krzesłach w pomieszczeniu z banerami w tle, prowadząc rozmowę w uformalnionym otoczeniu.

Wywiad ze Zdzisławem Antoniem - Starostą Lubelskim, w ramach akcji "Zima z Kurierem Lubelskim", przeprowadził Redaktor Tomasz Nieśpiał. Zachęcamy do lektury.

– Zależy mi na zrównoważonym rozwoju gospodarczym połączonym ze wzrostem jakości życia mieszkańców powiatu i naszego województwa – mówi w rozmowie z Kurierem Lubelskim Zdzisław Antoń, starosta powiatu lubelskiego.

Powiat lubelski funkcjonuje w cieniu dużych samorządów i instytucji publicznych zlokalizowanych w Lublinie jako stolicy województwa lubelskiego. Tymczasem jeśli chodzi o zakres realizowanych zadań ustawowych, czy inwestycji jesteście niezwykle istotnym elementem w samorządowym krwiobiegu naszego regionu. Jak sobie radzicie z realizacją tego wyzwania?
Powiat lubelski to rzeczywiście samorząd nie do końca znany i doceniany. Wynika to z wielu uwarunkowań. Zacząłbym od historycznych. Nasz powiat w obecnym kształcie funkcjonuje od 1999 roku, czyli od reformy administracyjnej, ale jeśli spojrzymy w przeszłość, to często był on poszatkowany terytorialnie. Tak było właściwie od czasów zaborów. W okresie międzywojennym powiat odrodził się w nieco innym kształcie, ale już w okresie PRL znów nastąpiło jego dzielenie. Sytuacja ustabilizowała się dopiero po reformie z 1999 roku, kiedy powiaty przywrócono jako jeden z trzech szczebli samorządu terytorialnego.


Ale jednocześnie od tamtej pory niejednokrotnie pojawiają się głosy, że jest to szczebel być może niepotrzebny. Co Pan na to?
Mam z tym pewien osobisty problem, ponieważ w 1998 roku pełniłem funkcję dyrektora generalnego w Urzędzie Wojewódzkim w Lublinie i byłem odpowiedzialny za wdrożenie reformy samorządowej. Nie było to łatwe zadanie, ponieważ trzeba było utworzyć nowe województwo z czterech wcześniej funkcjonujących województw na historycznym obszarze woj. lubelskiego i jeszcze piątego kawałka, który wcześniej wchodził w skład woj. tarnobrzeskiego. Jednocześnie pracowałem wówczas w kilkunastoosobowej grupie działającej przy ministrze spraw wewnętrznych i administracji, w ramach której zastanawialiśmy się głęboko nad tym, czy powiatowy szczebel samorządu tworzyć czy nie?

Czyli były wątpliwości?
Były.

Z czego wynikały?
Głównie z alternatywnej możliwości realizacji zadań powiatów przez celowe związki gmin.

Ostatecznie powiaty jednak powstały i mimo pojawiających się głosów krytycznych, cały czas funkcjonują.
Tak, a ja paradoksalnie pięć lat temu zostałem starostą i zostało mi dane zarządzać strukturą, co do której było wiele wątpliwości na etapie przygotowania i wdrażania reformy.

Dzisiaj już tych wątpliwości Pan nie ma?
Pewnie większość tych spraw, które są realizowane na dzisiaj przez powiat, mogłyby rzeczywiście wykonywać związki celowe, ale pojawiają się również pewne wartości dodatkowe, które powodują, że sens powołania powiatów był.

Jakie?
Pierwszym obszarem są usługi administracyjne, takie jak wydanie prawa jazdy, zarejestrowanie samochodu, skorzystanie z zasobów geodezyjnych, czy uzyskanie pozwolenia na budowę. W dodatku świadczenie tych usług jest specyficzne ponieważ ustawodawca uznał iż jesteśmy monopolistą. Z ekonomii wiemy, że monopolista często zachowuje się na rynku niegrzecznie i dla tego na całym świecie trzyma się go w ryzach.

W waszym przypadku ryzami są ustawy i prawo, w ramach którego działacie.
To jedno. A drugie to kontrola społeczna. Po to jest m.in. rada powiatu, która w naszym przypadku składa się z 27 osób. Ale dla mnie istotne jest też to, jak te usługi funkcjonują na rynku i czy są blisko mieszkańców. Podam przykład. W 2020 roku utworzyliśmy trzy dodatkowe filie wydziału komunikacji. Nie tylko dlatego, żeby mieszkańcom było bliżej i wygodniej, ale także ze względów ekonomicznych. Obliczyliśmy, że utworzenie fili i zatrudnienie w niej trzech osób jest tańsze niż dojazd mieszkańców do Lublina. Tak licząc koszty, oszczędzamy ponad 100 tys. zł rocznie. Wzięliśmy również pod uwagę ważny aspekt ekologiczny związany z podróżowaniem naszych interesantów, ochronę środowiska, ale również aspekt zmniejszenia ruchu w samym Mieście Lublin.

Mieszkańcy doceniają takie partnerskie podejście?
Mam nadzieję. Osobiście nie miałem ani jednej skargi na takie rozwiązanie.

To gdzie jest haczyk?
To, co wymaga poprawy to uproszczenie prawa. System prawny w Polsce jest coraz bardziej rozbudowany i skomplikowany. To są tony dokumentów, które nasi urzędnicy muszą analizować i wdrażać, mając zazwyczaj krótkie terminy na ich zastosowanie. Upraszczanie prawa to wielkie wyzwanie dla polskiego parlamentu.

Wróćmy do powiatu lubelskiego. To 16 gmin, w których mieszka łącznie ponad 160 tys. osób. Obsługa administracyjna tylu ludzi stanowi duże wyzwanie.

Oczywiście. Ale działamy w myśl zasady, w której zarządzanie to umiejętność wykorzystania zasobów, którymi się dysponuje w sposób maksymalnie efektywny. Robimy to mając w samym starostwie powiatowym 12 wydziałów merytorycznych oraz podległe powiatowi 22 jednostki organizacyjne. Łącznie zatrudniamy około tysiąca osób, które odpowiadają za ogromny obszar zadań. W przypadku części z nich wchodzimy w konkurencję z Lublinem.

Takim obszarem jest m.in. oświata.
To prawda. Obecnie funkcjonuje w naszym powiecie pięć zespołów szkół ponadpodstawowych w Bełżycach, Bychawie, Pszczelej Woli, Piotrowicach oraz Niemcach.

Najbardziej wypromowany jest chyba Zespół Szkół Rolniczych w Pszczelej Woli. To wynika z utrzymującej się od lat renomy tej szkoły?
Tak. Wyjątkowość tej placówki utworzonej w 1944 roku polega na tym, że wykorzystuje ona fakt, że „Polska miodem stoi”. Wprawdzie w pewnym okresie była trochę zaniedbana, ale to się na szczęście zmienia. Kiedy zostałem starostą spotykałem się z dyrektorami podległych mi szkół i zachęcałem do podjęcia starań o radykalne podniesienie poziomu marek kierowanych placówek oświatowych. Jeszcze nie wszędzie, ale w większości z nich już dzisiaj widać znakomite efekty tych działań.

Ale to nie jest łatwe zadanie, bo konkurencja w Lublinie jest duża.
I my sobie z tego doskonale zdajemy sprawę. Tylko, że nie mamy innego wyjścia. Jeżeli chcemy utrzymać te szkoły, to one muszą mieć fantastyczną markę. W Lublinie szkoły mają przewagę konkurencyjną wynikającą już z samego położenia. Nasze szkoły muszą ją wywalczyć swoją jakością i marką.

Markę buduje się także poprzez inwestycje. Jak sobie z tym radzicie?
Od niedawna jesteśmy jedynym samorządem w woj. lubelskim dysponującym Małym Centrum Nauki - Strefą Odkrywania Wyobraźni i Aktywności „SOWA” przy Zespole Szkół Zawodowych Nr 1 w Bychawie. Powstało w ramach projektu Ministerstwa Edukacji i Nauki oraz Centrum Nauki Kopernik w Warszawie. Czytelników gorąco zachęcam do korzystania. Przy budżecie, którym dysponujemy nie jest to proste, ale staramy się wygospodarować możliwie jak największe środki na oświatę i edukację. Każdego roku, poza otrzymywaną subwencją z budżetu państwa, dopłacamy do bieżącego utrzymania szkół po kilkanaście milionów złotych, więc na inwestycje zawsze brakuje. Ale cały czas szukamy środków zewnętrznych, które pozwalają nam realizować różne, ambitne projekty. Szkoła w Pszczelej Woli jest tutaj dobrym przykładem.

Dlaczego?
Bo jest to placówka, która dysponuje ponad 60 ha gruntów. Dlatego chcemy zagospodarować teren wokół szkoły i stworzyć tam centrum naukowo-biznesowo-rekreacyjne oraz centrum muzealno-wystawiennicze. Lublin takiego miejsca nie ma i aż się prosi, by to zmienić. Na razie idziemy w tym kierunku małymi, lecz skutecznymi kroczkami, mamy już zagwarantowane pieniądze, trwają prace nad opracowaniem koncepcji funkcjonalno-użytkowej, na początku 2024r. rozpoczną się prace projektowe w zakresie rewitalizacji przestrzeni i rewaloryzacji obiektów, a przygotowujemy się już do kolejnych projektów na tym obszarze. Wierzę , że efekty będzie można podziwiać już za trzy-cztery lata.
Natomiast warto zauważyć, że już zaczął tam funkcjonować inkubator pszczelarstwa, w którym można uzyskać wszystkie informacje dotyczące hodowli pszczół, a nawet przywieść swój ul, wyjąć ramki, oczyścić je, skonfekcjonować miód i dostać certyfikat, który potwierdza, że nadaje się on do handlu. Inkubator, dzięki swej unikalnej i nowoczesnej formie jest naszą dumą i służy całemu środowisku lubelskich, a nawet polskich pszczelarzy. Oczywiście główną rolą tego inkubatora jest edukacja. Dlatego przyjeżdżają tam uczniowie i przedszkolaki, którzy mogą na własne oczy zobaczyć jak się uzyskuje miód i go przetwarza.
Jesteśmy także w trakcie realizacji projektu dotyczącego umieszczenia w Pszczelej Woli Branżowego Centrum Edukacji kształcącego na najwyższym poziomie profesjonalne kadry, specjalistów pracujących w api-gospodarce, na które udało się nam uzyskać prawie 9 mln zł dofinansowania z Ministerstwa Edukacji i Nauki. Ogólnie rzecz biorąc, wykorzystujemy potencjał powiatu lubelskiego zmierzając w kierunku tworzenia na posiadanych terenach przedsięwzięcia o którym coraz częściej mówi się w kraju i zagranicą, naszą wysoką markę - „Green Human Space”.
Warto jednak zaznaczyć, że w naszym obszarze działania funkcjonują nie tylko szkoły. Prowadzimy bowiem także ośrodki szkolno-wychowawcze, które opiekując się dziećmi niepełnosprawnymi pełnią ważną rolę społeczną. Placówki znajdują się w Załuczu (gm. Niedrzwica Duża) i w Bystrzycy (gm. Wólka). W tej drugiej lokalizacji budujemy od podstaw nowy ośrodek. Już niedługo stanie się on naszą wizytówką na tle kraju.

Dlaczego?
Obecnie funkcjonuje on w zabytkowym, lecz niezbyt komfortowym dla tego typu placówki dworku, który odzyskali byli właściciele tego miejsca. Mamy dwa lata na wyprowadzenie się stamtąd, więc uznaliśmy, że wybudujemy nowy funkcjonalny ośrodek na ponad hektarowej działce, którą tam posiadamy. Z pieniędzy pochodzących z rządowego programu „Polski Ład” uzyskaliśmy na ten cel prawie 16 mln zł. Cała ta inwestycja ma pochłonąć aż 21 mln zł. Jeżeli wszystko pójdzie zgodnie z planem od września przyszłego - 2024 roku powinniśmy przenieść dzieciaki do fantastycznego i nowoczesnego miejsca.
Skoro jesteśmy przy kwestiach społecznych, to wspomnę, że mamy dwa Domy Pomocy Społecznej: w Matczynie, w którym przebywa prawie 200 podopiecznych i finansujemy DPS w Kiełczewicach, który jest prowadzony przez Zgromadzenie Sług Jezusa z Warszawy. Ze względu na wysoki poziom opieki do obu placówek czekają kolejki chętnych. Są też domy dziecka. Łącznie funkcjonuje ich pięć na terenie powiatu. Mamy także Powiatowy Ośrodek Wsparcia dla Osób z Zaburzeniami Psychicznymi w Bełżycach.


Kolejnym wyzwaniem finansowym i organizacyjnym jest ochrona zdrowia. Macie dwa szpitale. Kondycja ekonomiczna tego typu placówek jest zawsze wielką bolączką dla samorządów. Jak jest u was?
Jak usłyszałem, że będą kolejne podwyżki dla pielęgniarek, którym – żeby była jasność - życzę jak najlepiej, to nie ukrywam pojawiło się u mnie spore zmartwienie. Tym bardziej, że w tym obszarze także funkcjonujemy w warunkach mocnej konkurencji z Lublinem.

Każdy chce być leczony w najlepszych możliwych warunkach. Szpitale powiatowe przegrywają w takiej konkurencji z placówkami specjalistycznymi i klinicznymi.
I nie ma w tym nic dziwnego. Kluczowe jest jednak znalezienie odpowiedzi na pytanie czy szpitale powiatowe mają konkurować i rywalizować z dużymi placówkami podległymi samorządowi województwa lub prowadzonymi przez uczelnie medyczne, czy powinniśmy z nimi współpracować. Do tego potrzebne jest wypracowane odpowiedniej polityki związanej z funkcjonowaniem całego systemu ochrony zdrowia w regionie. Natomiast i na tym polu osiągamy pewne sukcesy. Wystarczy przypomnieć, że dyrektorowi szpitala w Bełżycach udało się znaleźć kilku bardzo dobrych lekarzy związanych z położnictwem, dzięki czemu w ciągu kilku lat liczba porodów znacznie wzrosła. Opieka położnicza stała się wizytówką szpitala w Bełżycach, co mnie bardzo cieszy.


O rozwoju każdego samorządu wiele mówią realizowane inwestycje. Z której jest Pan najbardziej dumny?
Jest tego wiele. Na pewno cieszą mnie inwestycje w oświacie i edukacji, takie jak budowa Ośrodka Szkolno-Wychowawczego w Bystrzycy oraz projekt związany z rozwojem wokół Zespołu Szkół Rolniczych w Pszczelej Woli. Jeśli jednak weźmiemy pod uwagę skalę zaangażowania finansowego oraz oczekiwań społecznych to należy powiedzieć o drogach, które są piętą achillesową powiatów.

Z czego to wynika?
Z zaszłości historycznych. Przy reformie z 1999 roku główne drogi wojewódzkie trafiły w zarząd samorządu wojewódzkiego. Cała reszta przekazana została do powiatów. Było tego mnóstwo i mimo przekazania z czasem części tych dróg gminom, nadal mamy ponad 700 km dróg powiatowych. Aby je utrzymać w dobrej jakości musielibyśmy przebudowywać około 30 km tych dróg rocznie. Przy obecnym koszcie budowy jednego kilometra drogi na poziomie około 5 mln zł nie stać nas na to.|

Ale oczekiwania mieszkańców rosną. Nikt nie chce jeździć po dziurawych drogach.
Oczywiście i mają rację. Tylko, że to przerasta nasze możliwości. Nie jesteśmy w stanie samodzielnie udźwignąć takiej skali inwestycji.

Ale sam Pan powiedział, że zarządzanie polega na maksymalnym wykorzystaniu tych zasobów, które się posiada.
I to robimy, choć w dużej mierze udaje się to dzięki pomocy z dużych programów rządowych. W ciągu czterech ostatnich lat dzięki dofinansowaniu z Funduszu Dróg Samorządowych oraz Polskiego Ładu udało nam się przebudować ponad 140 km dróg i chodników na łączną kwotę ponad 250 mln zł. To też pokazuje, że jako państwo się bogacimy. Bo nie potrzebowaliśmy na to funduszy unijnych, tylko państwo pokazało, że jest w stanie z własnych dochodów płynących z rozwijającej się gospodarki znaleźć środki i przeznaczyć je na budowę podstawowej infrastruktury, jak najbliżej mieszkańców.


Powiat lubelski zaangażował się mocno w rozwój transportu publicznego i walkę z wykluczeniem komunikacyjnym.
Stało się to w obecnej kadencji samorządu. Rozpoczynając od przysłowiowego zera na jej początku, na ostatniej sesji zatwierdziliśmy funkcjonowanie już 19 linii komunikacji powiatowej. Czegoś takiego do roku 2019 w ogóle nie było. Ale – podobnie jak w przypadku przebudowy dróg - nie udałoby się rozwijać tego projektu, gdyby nie rządowa propozycja dopłaty do „wozokilometra” oraz współpraca z gminami.

To skoro o współpracy mowa. Jakie macie relacje z samorządami, na które jesteście właściwie skazani? W październiku 2021 r. podpisaliście Porozumienie Partnerskie Jednostek Samorządu Terytorialnego Bystrzyca, które zrzesza gminy należące do powiatu lubelskiego. Działacie też w ramach Lubelskiego Obszaru Metropolitalnego.
Nasze relacje z samorządami, które wchodzą w skład powiatu, czy z nami sąsiadują są partnerskie. Widać to przy okazji inwestycji drogowych, do których często w połowie dokładają się samorządy gminne. I nie trzeba do tego regulacji prawnych. Wystarczy dobra wola i wspólny cel, by kosztami podzielić się po połowie. Za co chciałbym podziękować wszystkim samorządowcom. Jeśli chodzi o LOM, to sukcesem jest to, że w tej kadencji powiatowi lubelskiemu udało się do niego dołączyć.

A jakie wyzwania przed wami?
Jest ich wiele. Część z nich wiąże się z realizacją inwestycji, o których już wspomniałem i koniecznością doprowadzenia ich do finału. Są też dalekosiężne plany związane z tym, co aktualnie robimy. Trwa drugi etap projektu „e-Geodezja cyfrowy zasób geodezyjny województwa lubelskiego”, którego celem jest ucyfrowienie zasobów geodezyjnych na całym obszarze województwa lubelskiego. W tym ogromnym terytorialnie i finansowo projekcie biorą udział, na zasadach partnerskich, wszystkie powiaty ziemskie i grodzkie tworzące województwo lubelskie. Powiat Lubelski jest Liderem tej koalicji samorządowej i podmiotem zarządzającym tym nadzwyczaj skomplikowanym projektem finansowanym ze środków własnych samorządów, krajowych i Unii Europejskiej. Robimy to za unijne fundusze, a łączny koszt tego przedsięwzięcia to 190 mln zł. Natomiast - na wzór tej inicjatywy, marzy mi się wspólne wykonanie zintegrowanego projektu planu zagospodarowania przestrzennego dla całego województwa lubelskiego. To było by coś naprawdę ważnego na miarę naszych potrzeb.


A jak pan widzi funkcjonowanie powiatu lubelskiego za pięć, dziesięć, a może i 15 lat?
Mam nadzieję, że powiaty jako takie się utrzymają. Moim kolejnym marzeniem jest to, by prawo, w ramach którego przyjdzie nam funkcjonować było skonsolidowane i maksymalnie uproszczone. Zależy mi na zrównoważonym rozwoju gospodarczym połączonym ze wzrostem jakości życia mieszkańców powiatu i naszego województwa. Chciałbym też, żeby powiat podnosząc jakość świadczonych usług administracyjnych jednocześnie angażował się w nowe zadania, np. w obszarze rekreacyjno-turystycznym. Tym bardziej, że pod względem krajobrazowym i przyrodniczym mamy naprawdę piękne tereny.

Czyli trzeba zrobić wszystko aby mieszkańcom powiatu lubelskiego żyło się w nim coraz lepiej, przyjemniej i wygodniej?

Powiem więcej, chciałbym aby prawdziwe i aktualne było nasze hasło: najlepiej na świecie w lubelskim powiecie.

Źródło: https://kurierlubelski.pl/zdzislaw-anton-najlepiej-na-swiecie-w-lubelskim-powiecie/ar/c1-18144501?fbclid=IwAR3XbLUFVJRr1crIKDX7kynp2tHZCgZMu_a3cEp-vVkpszaUSUAPTpswFvM