Podczas Festiwalu Wschód Kultury – Inne Brzmienia można zetknąć się z najnowszą literaturą ukraińską i białoruską, a także pochodzącą z państw bałtyckich. Nie inaczej będzie w tym roku!
Na wszystkich miłośników książek czeka aż sześć premier literackich. Wschodni Express już od dziesięciu lat ma swoją inaugurację podczas Festiwalu Wschód Kultury – Inne Brzmienia.
Festiwal odbędzie się w Lublinie w dniach 6–9 lipca 2023 r. i będzie to 16. odsłona Innych Brzmień i 10. pod szyldem Wschodu Kultury, czyli przedsięwzięcia realizowanego przez Narodowe Centrum Kultury ze środków Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego oraz przez trzy miasta wschodniej Polski – Lublin, Białystok i Rzeszów.
O serii wydawniczej Wschodni Express specjalnie dla Festiwalu pisze Jan Burnatowski, urodzony w Sanoku, a mieszkający w Krakowie redaktor naczelny kwartalnika „Czas Literatury”; zawodowo związany z Międzynarodowym Centrum Kultury w Krakowie.
Sny o pociągach
Dziwne, prawda? Są echa, które dźwięczą. Które brzmią znajomo, przywodząc na myśl odległe, niekiedy bliżej nieznane przestrzenie. Uruchamiają obrazy, powołują do życia terytoria o nieokreślonym statusie, które łatwo podważyć: „eee, przecież to bujda na resorach i jakaś ściema”. Wtedy jednak, w tym mózgowym spięciu wydarza się coś niesamowitego: będąc w konkretnym tu, nie ruszając się z miejsca, jesteśmy katapultowani gdzieś indziej, gdzieś dalej. Do krain niebyłych. Te dźwięki sprawiają, że odbywamy bodaj najpiękniejszą z podróży: podróż wyobraźni. Wszystko za pomocą nazwy, frazy, sformułowania. Jednym z tych, które wyrzucały mnie z orbity, z tego co oswojone i samowite, była zbitka Orient Express.
Nie zrozumcie mnie jednak źle: nie szło wcale o piękno granatowych wagonów obstalowanych złotym liternictwem Grands Express Europeens ani o zapowiedź luksusu i delicji skrytych za drzwiami carozza-ristorante, ani o mahoniowe wezgłowia, skórzane obicia szezlągów i foteli, ani nawet o wielkie i wygodne łoże. Te błyskotki i biżuterie, miałem wrażenie, zupełnie niepotrzebnie przesłaniały naturę tego, co mnie kręciło i wierciło dziurę w brzuchu. Być gdzieś indziej, wyrwać się, wyjechać, poznać świat, czuć, widzieć i słyszeć go. Powąchać Bucaresti, poznać zapach Belgrade, znać odpowiedź na pytanie o to, jak wonieje Constantinopole. Innymi słowy, długodystansowego projektu Georgesa Nagelmackersa, powołanego do życia w 1883 roku jako Train Eclair de luxe („lightning luxury train”), chciałem używać jako wehikułu, który w kilkadziesiąt godzin przeniesie mnie z Gare de l’Est w Paryżu do dzielnicy Sirkeci w Stambule na lewym brzegu Bosforu. Zapyta ktoś: „No dobrze, ale co widać z okien takiego pociągu”? Myślałem wtedy o wyjściu poza siebie, widzeniu szerszym i dalszym, takim, które sprawi, że poczuję podłączenie do świata, zobaczę, jak jest gdzieś indziej. Bo przecież najmocniej wiódł i wiedzie nas właśnie ten imperatyw, a nie jedynie prosta konieczność odpoczynku. Wiedzie nas ciekawość.
Szansę na tę podróż straciłem na długo przed tym, zanim mogła się ziścić. 19 maja 1977 roku ostatni skład Orient Express relacji Paryż-Stambuł zakończył swój bieg. Jednak od kilku lat nazwa Orient Express, którą pamięć pokryła szlachetną patyną, ma dla mnie inne znaczenie. Kiedy dziś myślę (lub słyszę) hasło Orient Express, to w długie ciepłe dni lipca przenoszę się do miasta, gdzie „mijam Zamek i miejsce po synagodze / potem cerkiew i targowisko / Lublin / jeszcze nie kresy ale już kresy”. „Lublin / jeszcze nie kresy ale już kresy” – medytowała w „Elegii lubelskiej” nad rodzinnym miastem Julia Hartwig, mówiąc w ten sposób coś istotnego o tej niezwykłej przestrzeni, do której najczęściej dostaję się nieledwie wspinaczką przez ulicę Zamkową, dalej nogi wiodą mnie do Bramy Grodzkiej, a później już do samego serca pod adres Grodzka 7. Co zatem widać z wiersza Hartwig? Powiedzieć, że wszystko, to nic nie powiedzieć. Widać bowiem „świat ciemny ruchliwy pełen zgiełku / i okrzyków w niezrozumiałym języku / które cichną nagle w piątkowe wieczory / kiedy przez okna połyskują światła zapalonych świec / a w gęstym mroku Grodzkiej i Szambelańskiej / staroświecka latarnia / rzuca blade ruchliwe blaski na pochyłe ściany domów”. Mówiąc inaczej, wiersz Hartwig jest zapisem powidoku i widmowej obecności tego, co jeszcze przed kilkudziesięciu laty budowało DNA tego miejsca: współobecność i przenikanie się wielokulturowych i wieloetnicznych energii, jakie tworzyły charakter tej przestrzeni przed 1939 rokiem.
Mam wrażenie, że naturę tego miejsca (do którego docieram – nie inaczej – koleją przez Rzeszów) buduje na nowo, ale w podobnym duchu, działalność Warsztatów Kultury: instytucji miasta Lublin, która od 2010 roku inicjuje cykliczne spotkania i debaty z ludźmi kultury z krajów szerokopojętej Europy Środkowo-Wschodniej. To przerzucanie pomostów pomiędzy reprezentantami literatur mniejszych (ukraińskiej, białoruskiej, litewskiej, polskiej) sprawia, że nawiązane zostaje stabilne połączenie, umożliwiające swobodną wymianę idei, stwarzające szansę przepływu aktualnej myśli, publicystyki i… przede wszystkim literatury. W tym kontekście szczególnie istotna jest troska, jaką organizatorzy Warsztatów Kultury przywiązują do przekładu właśnie. Stąd wyłoniła się koncepcja linii wydawniczej Wschodni Express, dzięki której otrzymujemy rzadką możliwość czytania w polszczyźnie najważniejszych książek jakoś wybrzuszających węzłowe problemy i rytm życia Białorusi, Litwy, Ukrainy. Tym samym Warsztaty Kultury pozytywnie odpowiadają na dotychczas słabą obecność tekstów z tych literatur w naszym polu literackim. Cieszę się, że po latach „gonienia Zachodu” przyszedł czas na odważne (i ważne) decyzje wydawnicze; czytam jako publiczne wyznanie winy i gest zadośćuczynienia, budujące nowe transgraniczne więzi. Cieszę się, że działalność Warsztatów Kultury nie jest pojedynczym występem solisty, a raczej zgodnym współistnieniem z innymi instytucjami kultury: Międzynarodowym Centrum Kultury w Krakowie, Kolegium Europy Wschodniej, Ośrodkiem „Pogranicze – sztuk, kultur, narodów”, których działalność koncentruje się na tym, co istnieje poza kartografią, ponad obrysem granic państwowych: na Europie Środkowej. Mówię „poza” i „ponad”, bo mam w pamięci lekcje Milana Kundery i Timothy’ego Snydera: fizycznie Europa Środkowa nie istnieje; jest ideą, bytem wyobrażonym, przestrzenią łączącą kraje o podobnie tragicznym doświadczeniu historycznym.
Sięgam więc na półkę z książkami. Zdejmuję pierwsze z brzegu tytuły wydane przez Warsztaty Kultury. Czytam wzdłuż grzbietów: „Nikt tak nie tańczył jak mój dziadek” Kateryna Babkina, „Szatański pomiot” Zoltan Mihaly Nagy, „Klara. Bande dessineė” Agnė Žagrakalytė, „Punkt zerowy” Artem Czech, „Poprzednie życie” Mykoła Riabczuk. Zaglądam na strony tytułowe: Bohdan Zadura, Daniel Warmuz, Zuzanna Mrozik, Marek S. Zadura, Andrij Saweneć. I czytam w ich przekładzie wiersze, eseje, prozę. Czekam na nowe, które sprawi, że będę gdzieś indziej i jakoś inaczej. Dlatego patrzę na zapowiedzi, a tu prawdziwa radość, perła na dnie głębokiej studni, bo już za niebawem w nowej serii (Zakotwiczone) w przekładzie Anny Łazar ukaże się książka, na którą czekam. „Republika głuchych” Ilyi Kaminsky’ego, ukraińskiego poety urodzonego w Odessie, mieszkającego w Stanach Zjednoczonych, laureata Los Angeles Book Prize (2020). Znam jej fragmenty, ponieważ dzięki uprzejmości autora, tłumaczki i wydawcy wydrukowałem je kiedyś w kwartalniku „Czas Literatury”. Książka Kaminsky’ego to rzecz nieprawdopodobna w sensie ścisłym. Otóż w poemacie osadzonym w Wasence, fikcyjnym wschodnioeuropejskim miasteczku, Kaminsky mówi o głuchocie jako o przejawie radykalnego buntu, który jest znakiem siły i świadomego oporu. Pietia, głuchy chłopak, spluwa na jednego z żołdaków, którzy najechali jego rodzinną miejscowość. Płaci za to najwyższą cenę: zostaje zastrzelony. W odpowiedzi na zbrodnię mieszkańcy Wasenki odmawiają współpracy, solidarnie głuchną, aby nie słyszeć rozkazów, dyrektyw i gróźb. Bandytów nikt już nie słyszy, i nikt już ich nie słucha. Wspólnotowy gest sprzeciwu łączy mieszkańców, którzy w ten sposób ustanawiają autonomiczną republikę głuchych.
Czytam więc przekład i sam przekładam, bo czy w codziennym byciu w świecie mogę zajmować się czymś innym? Przekładam więc z cudzego na swoje, z własnej miary na cudzą. I znów. Bo bez przekładu jesteśmy tylko sobą, a być przełożonym to mniej więcej tyle, co istnieć inaczej, być w odmiennej formie. W rezultacie przekładu to, co samoistne, wsobne, staje się czymś innym. Ale nie obcym.
Więc owszem, przyznaję: nadal miewam intensywne sny o pociągach.
Wschód Kultury – Inne Brzmienia
Wschód Kultury – Inne Brzmienia to przede wszystkim festiwal muzyczny. Przypominamy, że zespołami, które zaprezentują się podczas wydarzenia są: legenda brytyjskiej sceny elektro Ladytron, norweski mistrz gitary Stian Westerhus, wielka nadzieja współczesnej sceny brytyjskiej Nuha Ruby Ra, legenda sceny niemieckiej łącząca elektronikę z żywym brzmieniem To Rococo Rot, a także włoscy mistrzowie poetyckiego nastroju z Dead Cat in a Bag. Nie zabraknie Whispering Sons ze swoją unikalną mieszanką eksperymentalnego i frenetycznego post-punka oraz estońskiego duetu Bedless Bones, łączącego m.in. dark wave, industrial i electro. Będziemy mieli okazję bliżej poznać Kanadyjczyków z zespołu Miesha & The Spanks, czyli mocną fuzję garażowego rocka, grunge’u i punka oraz niemiecki projekt Lucy Kruger & The Lost Boys, operujący na granicy gatunków takich psychedelic folk, ambient punk czy art pop. Zobaczymy świetne polskie składy – szorstkie, Tuleje i Atol Atol Atol, powracający w wielkim stylu Contemporary Noise Ensemble, rozkręcającego swoją karierę w zawrotnym tempie Jakuba Skorupę, fenomenalną młodzież z grup: ta Ukrainka i Kisu Min oraz znakomity jazzowo-bluesowy zespół Koń. Wschodnich sąsiadów reprezentować będą projekty ze sceny alternatywnej: jazzowy Hyphen Dash oraz elektroniczne The Lazy Jesus i Monoconda.
Podczas tegorocznej edycji wydarzenia będziemy mieli także okazję zobaczyć fotograficzne podróże Zofii Jabłońskiej – pionierki ukraińskiej fotografii, feministki i reportażystki, plakaty Dominiki Czerniak-Chojnackiej, szklane negatywy Leopoldyny i Edwarda Januszów oraz wystawę okładek książek wydanych w ramach Wschodniego Expressu.
W ramach literackiego modułu Festiwalu odbędzie się sześć premier wydawniczych takich autorów i autorek jak Aušra Kaziliūnaitė, Kristina Ehin, Lena Kudajewa, Polina Położencewa, Oksana Sawczenko, Ilya Kaminsky i Lamed Szapiro. Premierom towarzyszyć będą dyskusje związane zarówno z tematyką samych książek, jak i kontekstem społeczno-kulturowym, w jakim powstawały.
Podczas Festiwalu Wschód Kultury – Inne Brzmienia nie może zabraknąć ciekawych propozycji filmowych. W tym roku podczas wydarzenia zostaną wyświetlone cztery filmy: „Piosenki o miłości”, reż. Tomasz Habowski, „Przystanek – Ziemia”, reż. Kateryna Gornostai, „Co w duszy gra”, reż. Pete Docter oraz „Silent Twins”, reż. Agnieszka Smoczyńska.
Festiwal Wschód Kultury – Inne Brzmienia
6–9 lipca 2023 r.
Błonia pod Zamkiem w Lublinie
Wstęp wolny.
Więcej informacji na temat festiwalu można znaleźć na: www.innebrzmienia.eu oraz http://www.wschodkultury.eu/
Organizatorzy festiwalu Wschód Kultury – Inne Brzmienia: Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego, Narodowe Centrum Kultury, Miasto Lublin, Warsztaty Kultury w Lublinie.
Patronat honorowy nad wydarzeniem objął Krzysztof Żuk – Prezydent Miasta Lublin
Partner główny: STRABAG Sp. z o.o.
Partnerzy: Music Export Poland, Keychange
Patroni Medialni: Antyradio, Polityka, Gazeta Wyborcza, HIRO, Presto, nowamuzyka.pl, Kultura Enter, Onet
Sponsor: Browar Zakładowy
Festiwal Wschód Kultury – Inne Brzmienia jest jednym z wydarzeń programu Europejskiej Stolicy Młodzieży Lublin 2023.
Festiwal działa na rzecz równości płci w branży muzycznej w sieci Keychange.